olaboga! || omg!

rany julek! toż to istny koniec świata! uszyła mi się szmizjerka! taka więc sobie w pewnym sensie koszula. oszalałam z zachwytu i dumy. a co! w końcu to moja pierwsza. 

przyznać się muszę, że cały proces szycia wyglądał zupełnie inaczej niż zwykle. podeszłam do niego ze spokojem. jeszcze nie stoickim, ale płaczu nie było. eh dojrzewam. tak wiec skończyło się szycie na szybko, w miedzyczasie. i dobrze. bo już chciałam to rzucić w diabły. pożegnać się z maszyną. z szyciem. bo po co się złościć? włosy wyrywać. zębami zgrzytać. po co? nie o to przecież chodzi w hobby. alleluja! tym razem się udało.

ale ale! wracając do samej szmizjerki - osobiście uwielbiam w niej wszystko! lekkość, egzotyczność, totalny powiew lata. w czasie zbierania wszystkiego do kupy trochę się obawiałam "podomkowości" (!) ale koniec końców wszystko wyszło tak jak chciałam. 

wykrój znalazłam w starej burdzie (6/2013). nie byłabym sobą gdybym czegoś nie zmieniła. wiadomo. pozbyłam się pionowych zaszewek i całość skroiłam na prosto. efekt oversize gwarantowany! ogólnie nie miałam wielkich problemów z tym wykrojem. nieziemsko bałam się kołnierza, ale dałam rade. nie do końca tylko zrozumiałam o co chodzi z podkrojem szyi. wyszło jak wyszło. katastrofy nie ma, ale idealnie nie jest. następnym razem będzie jak trzeba! słowo harcerza. 

tymczasem ahoj! do usłyszenia. 
 _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _

holly molly! i can't believe it! i sewed a shirt dress! a shirt that is a dress! and i'm just crazy about it. proud. more than happy. there's nothing strange about it. it's the first one. the one i dreamed of.


i must admit, i totally changed the whole sewing process. i stayed calm. focused. well. more or less. at least, i wasn't crying. that's something! i'm growing up. finally. so i ended up with lousy sewing, sewing inthemeantime. thank god! cause i wanted to get away from this whole thing. to say goodbye to my sewing machine. needdles. and threads. let's be honest. there's no point in driving myself mad like that. for what?


anyways. i'm totally in love with my dress. my shirt dress. i'm obsessed with its exotism. lightness. summer breeze. at the time of picking everything up i was a bit afraid of a "housecoat effect". but you know what? i don't care. it's just wonderful. to me at least.


the pattern comes from an old burda (6/2013). i slightly changed it's shape. from well-fitted to oversized. my favorite at this moment. in general, i didn't have any problems during the sewing process. almost. i was terrified about the collar. but in the end it went well. i just didn't quite understand how to handle a small part of a collar band. it's not perfect. but it's not a complete disaster. i will rock it next time! scout's honor!











Komentarze

Popular Posts