charles, czyli coś dla niego

jeszcze kilka tygodni temu planowałam wielkie świąteczne szycie, nową sukienkę na wigilijny wieczór. albo wystrzałowe spodnie na sylwestrową noc. skończyło się jednak na lepieniu pierwszych eksperymentalnych pierogów, pieczeniu pasztetu i robieniu ciasta. na szycie udało mi się znaleźć kilka chwil. nie na kolejną sukienkę czy spodnie, ale na całkiem nową koszulę (nawet dwie!). całkiem nową, bo męską. do tej pory nie miałam za dużo do czynienia z tworzeniem męskiej garderoby. po pierwsze, nie miałam żadnego wykroju. po drugie, nie byłam gotowa na szycie dla kogoś. wstydziłam się słabego wykończeniam czy krzywych szwów. ostatnio  trochę się poprawiłam technicznie. dużo większą uwagę zwracam na wewnętrzną stronę ubrania, wypruwam i przeszywam na nowo wszystko co drażni moje oko. do ideału mi jeszcze daleko, ale jest lepiej niż kilka miesięcy temu. 
wykrój znalazłam standardowo w la maison victor (francuska edycja septembre/octobre 2017). wszystko jest, jak zwykle, super rozłożone na etapy, dokładnie opisane i zilustrowane. projekt sam w sobie nie jest trudny (mówię to ja, wieczny debiutant!) i nie wymaga umiejętności na poziomie eksperta. wiadomo, mamy tu kołnierz i mankiety, stebnowania, ale ale! serio, to nic wielkiego! koszula tak bardzo mi się spodobala, że uszyłam dwie na raz. w kratę oczywiście ;)










Komentarze

Popular Posts